Współczesna kobieta często staje się bohaterką w męskim świecie: osiąga cele, rozwija się, „przekracza siebie”. Ale co się dzieje, gdy siła przestaje wystarczać? Gdy pojawia się duchowa pustka, wypalenie, lęk przed bliskością lub wewnętrzna tęsknota za czymś „miękkim”, „głębokim”, „intymnym”?
Maureen Murdock – psychoterapeutka jungowska – zaproponowała inną mapę rozwoju kobiety niż ta znana z klasycznej „podróży bohatera” Josepha Campbella.
Etap 1. Oddzielenie od kobiecości
„Nie chcę być jak ona.”
To jedno z najbardziej znaczących wewnętrznych zdań, które — choć niewypowiedziane — kształtuje całą psychologiczną strukturę tożsamości wielu kobiet. W psychologii głębi nazywamy ten etap pierwotnym oddzieleniem od kobiecego pierwiastka – momentem, w którym dziewczynka zaczyna budować swoje „ja” nie na czymś, ale przeciwko czemuś.
Zazwyczaj przeciwko matce. Nie chodzi o realną osobę — matkę z jej historią, czułością i błędami — ale o wewnętrzny obraz kobiecości, jaki dziewczynka dziedziczy i chłonie przez lata.
Kobiecość jako słabość?
W wielu polskich domach, zarówno tych religijnych, jak i świeckich, wciąż funkcjonuje niepisana reguła:
„Być kobietą — to znaczy znosić, poświęcać się, służyć.”
Dziecko nie rozumie jeszcze języka ról społecznych, ale bardzo dobrze czuje napięcie, zmęczenie i przemilczane łzy matki. Widzi kobietę, która nie ma czasu dla siebie. Kobietę: która dźwiga, której nikt nie słucha, która znika. I wtedy zaczyna się wewnętrzne oddzielenie. Nieświadoma decyzja: „Nie chcę być taka. To niebezpieczne. To boli.”
W tym miejscu dziewczynka zaczyna przyjmować wartości patriarchalnego świata: siła, skuteczność, kontrola, merytokracja. Zaczyna utożsamiać się z męskim światem działania, racjonalności, osiągnięć. Ale zapłata za to jest wysoka.
Polskie twarze oddzielenia:
- Perfekcjonizm – „jeśli będę doskonała, to mnie usłyszą”.
Kobieta żyjąca w wiecznym napięciu, że musi być „niezawodna”. W pracy. W związku. Dla wszystkich. - Nadodpowiedzialność – „żeby nie powtórzyć jej błędów, muszę wszystko przewidzieć”.
Kobieta, która czuje się winna, gdy tylko coś puszcza. Odpoczynek ją niepokoi. - Odcięcie od ciała i emocji – „ciało to tylko narzędzie”.
Kobieta, która nie czuje przyjemności, głodu, zmęczenia. Ma napięty kark, zaciśniętą szczękę, ciągłe „muszę”.
Oddzielenie od kobiecości to naturalny etap rozwoju – podobny do buntu nastolatki wobec matki. Problem zaczyna się wtedy, gdy to oddzielenie staje się fundamentem tożsamości. Gdy kobieta przez całe życie próbuje „nie być słaba”, „nie być emocjonalna”, „nie być matką”. Właśnie wtedy rani siebie – poprzez ciało, relacje i ambicje – i nie wie dlaczego.
Etap 2. Identyfikacja z męskością
Po etapie odcięcia od kobiecości – tej rozumianej jako miękkość, emocjonalność, czułość, cielesność -wiele kobiet kieruje się ku pierwiastkowi męskiemu. W psychologii głębi mówimy tu o identyfikacji z Animusem – wewnętrznym męskim archetypem, który u kobiet może przybrać zarówno formę wewnętrznej siły, jak i surowego krytyka. Z zewnątrz wygląda to często jak „power girl” – kobieta działająca, skuteczna, niezależna. Ale pod spodem bywa zranienie, które każe „nie ufać” kobiecemu, a więc szukać bezpieczeństwa w męskiej strukturze.
Sukces jako pancerz
Po dzieciństwie, w którym kobiecość była utożsamiana z cierpieniem lub bezsilnością, pojawia się nowe przekonanie:
„Jeśli odniosę sukces — nie będę cierpieć jak ona.”
- Dążenie do kariery, prestiżu, kompetencji.
- Certyfikaty, tytuły, szkolenia — nie tylko z ciekawości, ale z lęku, że bez nich „nikt mnie nie będzie słuchał”.
- Wewnętrzna potrzeba bycia autorytetem, który nie musi się nikomu tłumaczyć.
Ale sukces często okazuje się ratunkiem, który nie koi. Bo ciało wciąż spięte. Serce samotne. A głos wewnętrzny mówi: „nie jesteś dość”.
Autorytety z zewnątrz
Kiedy kobieta nie ufa temu, co czuje w sobie — szuka na zewnątrz. Mentorzy, nauczyciele, religie, systemy terapeutyczne — mają dać jasne zasady, mają prowadzić, mają podpowiedzieć, co robić, żeby być „wartościową”.
Ale często to poszukiwanie odcina jeszcze bardziej od wewnętrznego głosu — tej kobiecej intuicji, która nie zawsze jest logiczna, ale zawsze prawdziwa. Identyfikacja z męskością to ważna i konieczna faza. Uczy granic, struktury, działania, stawiania siebie na pierwszym miejscu. Ale gdy staje się strategią przetrwania, a nie wyborem duszy — zaczyna ranić.
- Kobieta „działa, ale nie czuje”.
- „Pomaga innym, ale nie ma komu zaufać”.
- „Zna wszystkie techniki, ale nie wie, czego potrzebuje jej ciało”.
Etap 3. Droga prób – Spotkanie z kanibalami i smokami
Po tym, jak kobieta oddzieliła się od kobiecości i przyjęła maskę działania, struktury i kontroli – wyrusza w świat. Często osiąga rzeczy, których inni mogą jej zazdrościć: sukces zawodowy, samodzielność, uznanie. Ale coś w środku… zaczyna się rozpadać. To właśnie tutaj, jak pisała Maureen Murdock, zaczyna się Droga Prób. Bohaterka spotyka smoki i kanibali — symboliczne potwory, które żerują na jej duszy. Na jej prawdziwej tożsamości.
Kim są smoki i kanibale?
Systemy, które żądają lojalności bez granic
(np. korporacje, które nagradzają tylko za poświęcenie zdrowia i relacji)
Toksyczne relacje, które karmią się jej czułością, ale nie dają nic w zamian
(np. partnerzy, którzy „kochają tylko jej siłę”, ale nie chcą zobaczyć jej słabości)
Wewnętrzne przekonania
(np. „Jeszcze nie dość”, „Musisz zasłużyć”, „Nie wolno Ci przestać”.)
Przykłady smoków z życia Polek:
- Wypalenie zawodowe
„Robiłam wszystko jak trzeba, wspinałam się, dawałam z siebie 150%… i nie mam już siły. Wszystko mnie boli. Ale nie wiem, jak się zatrzymać.” - Toksyczna relacja
„Byłam silna. Dla niego. Dla nas. Ale on tylko brał. Wciąż próbowałam udowodnić, że jestem wystarczająca.” - Uzależnienie od rozwoju / osiągnięć
„Kolejny kurs. Kolejna certyfikacja. Kolejny plan działania. Ale w środku wciąż czuję się jak dziecko, które nikt nie widzi.”
Ta faza to zderzenie z tym, co niewidzialne, ale dominujące.
To moment, kiedy kobieta zaczyna rozumieć, że świat zewnętrzny nie nakarmi jej wnętrza. Że jeśli nie zstąpi do środka — jej życie stanie się rolą bez duszy.
Droga Prób to moment największego cierpienia… ale też pierwszy szept Przebudzenia.
To wtedy kobieta zaczyna pytać siebie:
„Po co ja to robię?”
„Dla kogo żyję?”
„Czy ta siła naprawdę jest moja, czy tylko mnie chroni?”
Etap 4. Znalezienie sukcesu, ale… — Przebudzenie na duchowej pustyni
Po walce, wspinaniu się, udowadnianiu i budowaniu — bohaterka stoi na szczycie. Ma to, czego chciała: stabilność, karierę, uznanie. Może nawet własne mieszkanie, firmę, partnera, podróże. Ale właśnie wtedy, kiedy „wszystko się układa”, pojawia się to… niewytłumaczalne uczucie pustki. Nie tak miało być. Przecież miała wtedy poczuć się spokojna, wreszcie „jakaś”.
Pustynia po sukcesie
To moment, który Maureen Murdock nazywa duchową pustynią — stan, w którym zaczyna się czuć, że osiągnięcia nie napełniają duszy, a sukces nie zawsze oznacza spełnienie.
To głęboki wewnętrzny kryzys:
„Mam wszystko. Ale kim jestem bez tego wszystkiego?”
W tym czasie wiele kobiet doświadcza:
- wewnętrznego wypalenia, mimo dobrych wyników;
- niechęci do ciała, które zostało potraktowane jak narzędzie, nie dom;
- smutku i bezsilności, które nie mają „obiektywnego” powodu.
Brak korzeni, brak radości
W całym dążeniu do sukcesu często została odcięta radość, spontaniczność, zmysłowość. Główne pytania, które pojawiają się na tym etapie to:
- Gdzie jest śmiech?
- Gdzie jest tańcząca dziewczyna, która kiedyś bawiła się kolorem, ruchem, fantazją?
- Gdzie ciało, które może być ciepłe i delikatne, nie tylko „sprawne”?
Pojawia się tęsknota za czymś, czego nie da się już kupić ani zaplanować. To głód bliskości z własnym wnętrzem. W tym momencie często rodzi się depresja sukcesu. Nie kliniczna — ale egzystencjalna.
To zaproszenie do głębszego pytania:
„Czy to naprawdę ja osiągnęłam ten sukces?
Czy ta droga była moja?
A jeśli nie — to gdzie naprawdę jestem?”
To kryzys tożsamości, który nie oznacza porażki — lecz zaproszenie do transformacji. Do rozpoczęcia prawdziwej podróży duszy.
Etap 5. Duchowa pustynia i symboliczna śmierć
To jedna z najciemniejszych i najbardziej przełomowych faz w Podróży Bohaterki według Maureen Murdock. To moment zatrzymania, w którym dotychczasowa tożsamość – silna, działająca, samodzielna – zaczyna się rozpadać. Ale nowa jeszcze się nie narodziła. Niektóre kobiety nazywają to „zjazdem”. Inne – „niewytłumaczalnym smutkiem”. Jeszcze inne po prostu czują, że nic ich nie cieszy, mimo że zewnętrznie nic się nie zmieniło.
Czym jest duchowa pustynia?
To stan głębokiego wypalenia wewnętrznego, które nie zawsze wygląda dramatycznie.
To raczej poczucie:
- „jest mi wszystko jedno”
- „nie chce mi się już walczyć”
- „nie mam już żadnej energii, ale nie wiem dlaczego”
Ciało się buntuje. Działanie przestaje mieć sens. Rzeczy, które wcześniej dodawały siły – nie działają.
Symboliczna śmierć
To, co naprawdę się dzieje – to śmierć tożsamości, która przez lata dawała poczucie bezpieczeństwa. Umiera:
- „ta, która daje radę”.
- „ta, która musi być idealna”.
- „ta, która zawsze coś udowadnia”.
Ale śmierć w symbolice psychologicznej to nie koniec. To przejście.
To moment, w którym kobieta przestaje pytać: „Co jeszcze mogę zrobić?”
a zaczyna pytać: „Co chce się we mnie urodzić?”
Potrzeba zatrzymania
To nie jest czas działania. To czas słuchania. To czas milczenia, ciszy, zamykania się w sobie.
Wiele kobiet w tym czasie:
- zaczyna interesować się duchowością, medytacją, symbolami,
- wraca do snów i głosu ciała,
- przestaje „pchać się do przodu” i zaczyna pozwalać rzeczom przychodzić.
To czas powrotu do wewnętrznej kobiecości – tej głębokiej, niekontrolowanej, tajemniczej. I właśnie w tej ciszy zaczyna się szept: „Zejdź głębiej. Ona tam czeka.”
Etap 6. Inicjacja i zejście do Bogini
Po czasie pustyni, wypalenia, „niewiedzenia” – kobieta zostaje zaproszona do wewnętrznej jaskini. To nie jest już racjonalna podróż. Nie ma mapy. Nie ma nagród. To zejście do Bogini – do najstarszej części duszy, która pamięta rytm, ciało, cykle, mrok i światło.
Kim jest Bogini?
W symbolice psychologii głębi i mitologii, Bogini to archetyp kobiecej pełni:
- nielogiczna, ale mądra,
- zmienna jak księżyc,
- niegrzeczna, nieprzewidywalna, czasem czuła, czasem dzika,
- obecna w ciele, naturze, intuicji, krwi, porach roku i snach.
To wszystko, czego kobieta musiała się wyrzec, by dopasować się do patriarchalnego świata:
emocjonalności, nastrojowości, intuicji, miękkości i cykliczności.
Inicjacja
To zejście nie zawsze jest wyborem.
Czasem pojawia się poprzez:
- terapię, która konfrontuje z cieniem i ranami z dzieciństwa,
- macierzyństwo, które rozbija dotychczasową tożsamość i otwiera głębsze warstwy serca,
- stratę, która rozrywa iluzje i zostawia pustkę – gotową na prawdę,
- chorobę, która zatrzymuje ciało i zmusza do słuchania.
To inicjacja, ponieważ kobieta nie wraca już do „poprzedniej siebie”. Coś się zmienia nieodwracalnie. Zaczyna słyszeć swój wewnętrzny głos, który nie pochodzi od matki, ojca, nauczyciela ani społeczeństwa. To głos własnej Mądrości.
Powrót do ciała i cyklu
Kobieta uczy się czuć. Uczy się żyć w rytmie. Czasem chce być silna. Czasem nie. I to już jest w porządku.
Wraca do:
- ciała jako domu, a nie narzędzia,
- seksualności jako ekspresji duszy, a nie kontroli,
- cykli: „mam prawo się zatrzymać, nie produkować, nie wiedzieć”.
Etap 7. Tęsknota za kobiecością
To nie jest powrót do starych ról. To przebudzenie: kobieta czuje, że za siłą, która wcześniej chroniła – czai się delikatność, którą dawno ukryła. Zaczyna tęsknić za sobą. Za miękkością, łagodnością, bliskością – bez walki i bez masek.
Zgoda na niedoskonałość
Wcześniej perfekcyjna. Wcześniej silna.Wcześniej zawsze gotowa do działania. Teraz – pozwala sobie nie wiedzieć, nie umieć, nie nadążać. Zamiast:
- kontrolować – czuje,
- przyspieszać – zatrzymuje się,
- poprawiać siebie – przytula się do tego, jaka jest.
To uzdrawiające pozwolenie na bycie niedoskonałą, ludzką, zmienną. I właśnie tu kobiecość zaczyna oddychać.
Nowa relacja z „byciem kobietą”
Nie taka, jaką pokazała matka, jaką narzucił świat, jaką wymagało środowisko zawodowe. Ale moja. Bycie kobietą staje się: czułością do siebie, zaufaniem do intuicji, domem w ciele, rytmem, nie naporem, relacją, a nie rolą. Kobieta zaczyna słyszeć więcej: własne potrzeby, potrzeby innych, mądrość ciała i emocji. Wcześniej to było zbyt ryzykowne. Teraz staje się źródłem siły. Bo wrażliwość to nie słabość. To system ostrzegawczy duszy.
Etap 8. Uzdrowienie rozłamu matka/córka
Jednym z najbardziej bolesnych punktów w podróży kobiety jest relacja z matką. To ona nauczyła (lub nie) kobiecości. To ona była (lub nie była) czuła, obecna, wspierająca. W cieniu wielu kobiet kryje się rana: „mama nie była taka, jakiej potrzebowałam.” A za tą raną – tęsknota.
Przepracowanie relacji z matką
To nie zawsze oznacza rozmowę. To nie musi być przebaczenie na głos.
To proces wewnętrzny:
- uznanie bólu i żalu,
- przyjęcie straty iluzji „idealnej matki”,
- zobaczenie matki jako człowieka z własnymi ranami.
Nie „ta, która zawiodła”, ale ta, która też czegoś nie dostała. Nie z pozycji dziecka lecz z pozycji dorosłej kobiety, która widzi więcej.
Matka jako kobieta
To moment, gdy kobieta przestaje mówić:
„Nie chcę być jak moja matka” albo „Dlaczego ona mi to zrobiła?”
I zaczyna mówić:
„Widzę, że też cierpiała”, „Nie miała zasobów”, „Nie umiała inaczej.”
Ta perspektywa nie unieważnia bólu – ale otwiera serce na współczucie, które jest podstawą uzdrowienia.
Archetyp Opiekunki
Gdy rana zaczyna się goić, kobieta przywołuje w sobie nową jakość: Opiekunkę. To wewnętrzna matka, która:
- jest łagodna, ale nie rozpuszcza,
- wspiera, ale nie tłumi,
- widzi, ale nie kontroluje,
- trzyma przestrzeń, ale nie dusi.
Kiedy ta część się aktywuje, kobieta przestaje czekać, aż ktoś ją „naprawi” – zaczyna sama dawać sobie miłość, obecność, ciepło. Uczy się trzymać siebie — w bólu, zmęczeniu, słabości. To jeden z najbardziej czułych i transformujących etapów podróży. Gdy kobieta przestaje uciekać od kobiecości — i zaczyna ją tworzyć na nowo, z miłością.
Etap 9. Uzdrowienie męskości
Po zejściu w głębię kobiecości, kolejny krok to spotkanie z własną męskością. Nie tą, którą narzuciło społeczeństwo — twardą, szybką, kontrolującą. Ale tą, która została zraniona. Często przez ojca, nieobecność, odrzucenie, zawstydzenie, czasem przez całe patriarchalne środowisko. I to nie dotyczy tylko relacji z mężczyznami. To relacja z energią działania, która żyje w każdej kobiecie.
Przebaczenie ojcu i patriarchalnym wzorcom
Ojciec to pierwszy obraz męskości. Jeśli był nieobecny, chłodny, oceniający lub zbyt wymagający – kobieta często odcina się od własnego działania i ambicji. W podświadomości działa przekaz:
- „jeśli będę działać jak on, będę jak on – a nie chcę”
- „męskość to przemoc i kontrola”
- „lepiej być miłą niż silną”
Przebaczenie ojcu to nie zapomnienie. To uznanie jego ograniczeń, oddanie mu tego, co nie jest nasze — i odzyskanie własnej mocy.
Integracja ambicji, działania i obecności
Zdrowa męskość to nie dominacja. To koncentracja, kierunek, zdolność do decyzji, struktura. To możliwość powiedzenia „nie” — z czułością. To zdolność do realizacji, ale bez zapierania się siebie. Po uzdrowieniu tej części kobieta może: działać bez wypalania się, być ambitna bez perfekcjonizmu, stawiać granice bez agresji, odczuwać własną siłę jako zakorzenioną i życiodajną.
Równowaga wewnętrzna
Zintegrowana męskość wewnętrzna nie odcina od serca, ale wspiera je w realizacji jego pragnień. Właśnie wtedy możliwe staje się:
- działanie z czułością,
- decydowanie z obecnością,
- ambicja bez wstydu,
- asertywność bez ataku.
Uzdrowiona męskość to bezpieczna energia działania. Taka, która już nie krzywdzi – ale chroni, wspiera i pomaga urzeczywistnić kobiecość.
Etap 10. Integracja męskości i kobiecości
Po wszystkich etapach tej wewnętrznej podróży — od oddzielenia i walki, przez zranienie, sukces i pustkę, aż po zejście do głębi siebie — kobieta staje w miejscu, gdzie nie musi już wybierać. Już nie musi być albo silna, albo czuła. Albo logiczna, albo emocjonalna. Albo stanowcza, albo empatyczna. Bo odkrywa, że oba bieguny są jej. I razem tworzą nowe, autentyczne JA.
Spotkanie wewnętrznych energii
Zintegrowana kobieta mówi:
- „Moja siła jest czuła.”
- „Moja delikatność jest mocna.”
- „Moje decyzje są intuicyjne, a moje emocje — mądre.”
To nie ideał. To żywa relacja ze sobą — z duszą, z ciałem, z rytmem, z głosem wewnętrznym. Już nie musi udowadniać, że zasługuje. Nie musi gonić. Nie musi się chronić.
Nowa tożsamość
Integracja to stworzenie siebie od nowa. Nie według scenariuszy matki, ojca, systemu czy społeczeństwa. Ale według głębokiego, wewnętrznego kompasu.
Kobieta zaczyna:
- wybierać to, co dla niej prawdziwe,
- działać w rytmie, nie w przymusie,
- kochać siebie nie za coś, ale z miłością i uznaniem dla swojej drogi.
Ta droga nie przypomina tej klasycznej — liniowej i pełnej zewnętrznych sukcesów.
- od oddzielenia – do integracji.
- od działania wbrew sobie – do życia z duszy.
- od perfekcyjnej kobiety – do prawdziwej.
To nie koniec. To nowy początek. Bo teraz Ty tworzysz opowieść.
Nasi terapeuty Martyna Sadło i Denis Sokołowski pomogą przejść przez wszystkie etapy rozwoju kobiecości i dotrzec do Prawdziwej Siebie.
Autorem artykułu jest Denis Sokołowski


